Ostatnio mam taką refleksję…
Aktywnie działam we wsparciu psychicznym dzieci, młodzieży, rodziców, wchodzę w energię dobrej walki dla naszych przyjaciół Drzew, działam, aby być lepszym dla moich najukochańszych (i tu jest największa praca oczywiście 😉 ).
I doszło do mnie, że wcale nie ma tak wiele zła na świecie.
Ani tak wiele dobra.
Olbrzymią masę stanowią ludzie, którym, po prostu nie zależy.
Którzy udają, że nie widzą, nie słyszą, zostawiają działania w imieniu dobra dla „świętego spokoju”, ze strachu przez wyjściem i pokazaniem się.
A zło, jak mroczna pleśń, wykorzystuje po prostu tę przestrzeń. To nie zło jest paliwem zła, to OBOJĘTNOŚĆ karmi mrok, złowrogość, szkodliwość społeczną i rodzinną najlepiej jak potrafi.
Wczoraj też jeden post mną wstrząsnął – obrazek starej szkoły i mniej więcej tekst:
„Jak możesz oczekiwać od dorosłych, że będą wybierać dobre działanie i przeciwstawianie się chorym autorytetom oraz normom społecznym, jeśli od najmłodszych lat mają się zamknąć i siedzieć grzecznie w ławce?”
W jednym z miast przeprowadzono eksperyment – policja miała zająć się małymi sprawami, jak wybite okno na osiedlu, jak picie itp. w miejscach publicznych – mieli dać fokus i działanie na lokalne, mniejsze sprawy.
Efekt? Po paru miesiącach zmalała również większa przestępczość!
Bo dano uważność w widocznych miejscach, gdzie mamy sprawczość i szybko widzimy efekt! Ta koncepcja w kryminologii i socjologii miasta nazywa się wręcz teorią rozbitej szyby.
Brak reakcji na łamanie mniej ważnych norm społecznych, np. tłuczenia szyb w oknach w danej dzielnicy, sprzyja wzrostowi przestępczości i łamaniu innych norm na zasadzie zaraźliwości.
I działa to w drugą stronę!
Miejmy odwagę nie być obojętnymi.
Zaangażujmy się w coś, co jest w naszych sercach, co jest najczulszą struną naszego wnętrza.
I zróbmy mały akt w tym kierunku.
Małe kroki, wielkie rezultaty. A w oczach Wszechświata nie ma małego dobra, każde jest tak samo wielkie i ważne.
Mati