Wracając, po odprowadzeniu moich dzieci do szkoły i przedszkola, poszedłem przez park.
Przywitałem się z ukochanym dębem, położyłem na nim dłoń.
Otuliła mnie opiekuńczość, spokój, harmonia.
Niedaleko mnie kobieta zauważyła co robię. Sama podeszła do innego dębu i również położyła na nim dłoń.
Chwila w wieczności, wieczność w chwili – dwie obce i nieobce sobie osoby łączyły się z przyjaciółmi Drzewcami. To było mistyczne.
Natura i jej Drzewce są prostą i głęboką zarazem drogą do Źródła w każdym z nas.
Idąc dalej, w tym samym parku, zauważyłem mężczyznę, bezdomnego, śpiącego na ławce.
Miałem ze sobą rogaliki z piekarni, położyłem jeden na jego rzeczach, błogosławiąc mu i życząc wszystkiego, co najlepsze.
Zanim przekroczyłem bramy parku do głośnego, charczącego miasta utopionego w betonie, poczułem, że jestem w raju.
Natura, czuła relacja ze sobą, akty dobra, wspólnota w miłości.
Dajmy sobie te najprawdziwsze skarby codzienności.